czwartek, czerwca 19

2.

Dzisiejszego ranka obudziły mnie promienie słońca wdzierające się do namiotu przez liczne dziurki w płachcie nad moją głową -bo sufitem zdecydowanie nie mogę tego nazwać- oraz śpiew ptaków. Z tym drugim to miła odmiana ,ponieważ normalnie w domu nie potrafię spać przy otwartym lub chociażby uchylonym oknie, dlatego nie słyszę żarnych odgłosów z ulicy.
Podniosłam się ,po czym lekko opadłam i oparłam się na łokciach. Czuję się troszkę osaczona, jeśli taka sytuacja w ogóle zalicza się do tego określenia. Nigdy nie spałam w śpiworze ,nigdy raczej go nie potrzebowałam zważywszy na to jakie warunki serwowała mi mama.
Przespałam na obozie dopiero jedną noc,a już jestem na 100% pewna ,ze nie będę chciała stąd wyjeżdżać.
-Już nie śpisz?- usłyszałam lekko ochrypnięty głos El.
-Hej- zignorowałam jej pytanie, w końcu w tym jestem najlepsza.
-Czemu wstałaś tak wcześnie?- ponowiła pytanie
-Taki ładny dzień, chcę się nim delektować- zaśmiałam się ,a ona spojrzała na mnie jak na przygłupa, po chwili już oglądając cały namiot.
-Chyba sobie żartujesz.
-Przecież nawet nie poczułaś prawdziwego ducha obozu, ducha przygody- zawyłam entuzjastycznie.
-No nie wiem ,czy go chcę poczuć. Zastanawiam się tylko jak ja tu jeszcze wytrzymam dwa tygodnie- westchnęła zrezygnowana.
-Sama się na to pisałaś. Przecież dobrze wiedziałaś jakie tu są warunki!- krzyknęłam w obronie tego miejsca.
-Myślałam ,że będą ciacha,a obóz ujdzie w tłumie...- dodała szeptem,żebym nie usłyszała ,ale słyszałam,jednak komentarz zostawię dla siebie.
Elizabeth grubo mnie irytowała.Księżniczka. Ma wysokie mniemanie o sobie ,co widać po jej wyglądzie i sposobie bycia. Wydaję mi się ,że przez pomyłkę wsiadła do innego pociągu niż miała w zamiarach. Dopiero przyjechaliśmy ,ale ona wie już wszystko i już jej się nie podoba,a później marudzi. Fakt co fakt ,jest miła i urocza ,ale normalna rozmowa to nie z nią...
Po krótkiej i trochę burzliwej rozmowie z Elizabeth ,przemknęłam się do wychodka i pod umywalki,aby ogarnąć się trochę do stanu używalności.
-Huhu cześć Izzy
-Cześć Calum
-Niezła pidżamka -zadrwił,a ja uświadomiłam sobie ,że nadal jestem nie przeprana i paraduje w pidżamce w krasnoludki. Czym prędzej pognałam do namiotu paląc się ze wstydu.
Usłyszawszy trzy gwizdki już przebrana poszłam na apel. Ogłosili między innymi ,że pierwsze ognisko odbędzie się dzisiaj  oraz ,że będzie możliwość wyjścia gdzieś lub skorzystania z kajaków bądź rowerków wodnych. Po ogłoszeniach poszliśmy na śniadaniową jajecznicę.
Dzień na prawdę zapowiadał się świetnie!
Razem z moją grupą i na moje nieszczęście grupą najstarszych chłopców wybraliśmy się na spacero-piknik. Lola i ja trzymałyśmy się w miarę daleko od bandy,która niemiłosiernie grała mi na nerwach. Meksykanka też na nimi nie przepadała ,zupełnie jak ja. Szczerze mówiąc gdyby nie było w niej Irwina nie przeszkadzałaby mi tak bardzo, bo on był największym problemem i to jego najbardziej nienawidziłam.
Po półgodzinnej drodze rozłożyliśmy się na jednej bardzo ładnej polance. Graliśmy tam w piłkę ,rozmawialiśmy i śmialiśmy się. Nic szczególnego.
-Dziewczyny zbierzcie się!- zawołała opiekunka mojej grupy -z racji tego,że zaczyna padać szybko zbieramy koce i uciekamy do obozowiska,aby nie zmoknąć ,ok?-zanim zdążyłyśmy cokolwiek odpowiedzieć nastąpił pierwszy grzmot ,a deszcz zaczął mocniej lać.Wszyscy zaczęli w popłochu się ewakuować z polany,na której urządziliśmy sobie mini piknik.
Przebiegliśmy już połowę drogi,nagle się zatrzymałam,a nogi mi zwiędły.
-Torebka- powiedziałam bardziej do siebie i pobiegłam w przeciwną stronę. Mimo rozszalałej burzy pędziłam w stronę gdzie przed paroma chwilami beztrosko graliśmy w siatkówkę, coraz bardziej oddalając się od obozu. Dotarłam na łąkę i zaczęłam szukać mojej zguby. Usłyszałam za sobą chlupanie ,jakby ktoś chodził w kałuży albo błocie. Przestraszona obróciłam się spoglądając na...
-Ashton? Co ty tu kurwa robisz? -wydarłam się próbując przebić kolejny grzmot.
-Kazali mi za tobą pójść,żebyś szybciej znalazła i ,żebyś ty też się nie zgubiła!- warknął zły na swój obowiązek.
-Oddaj mi torbę Ashton. Wiem ,że ty ją masz. Bez potrzeby byś tu nie przychodził!
-Oskarżasz mnie?-zapytał głupio,ale jakby zaskoczony -udawał,dobry aktor.
-Tak. Gdzie ona jest? To już nie jest zabawne.-odparłam spokojnie
-Nie mam jej. Pilnuj swoich rzeczy- patrzyłam jeszcze chwilę na Australijczyka,ale po głośnym huku z nieba ,znowu wzięłam się za poszukiwania.
-Nie,nie ,nie.Przecież mam tam całą kasę ,dokumenty ,wszystko...-zaczęłam histeryzować i płakać. On stał oparty o drzewo i śmiał się ze mnie. Czy on nie ma serca? Może się nie lubimy ,ale bez przesady!
-Jezu ...Jak ja cie nienawidzę!- krzyknęłam i uciekłam w las. Nie wiem gdzie idę ,ale myślę,że tym razem za mną nie pójdzie. Spojrzałam za siebie i co zobaczyłam? Ashtona powoli sunącego za mną. Jego mokre kosmyki włosów ściśle przylegały do jego czoła,tak samo jak ubrania do pozostałej części ciała. Gdybym nie wiedziała kim jest,zapewne teraz rzuciłabym się na niego.Ale wiem kim jest i to wszystko.
-Kpisz sobie?! Nie śledź mnie!-krzyknęłam
-Uwierz chciałbym,ale kazano mi cię albo nas nie zgubić.-nie wiem czemu uśmiechnął się szeroko- chodź.
Zaszokowana tym co zrobił dalej stałam. Co kiwnął głową,abym poszła za nim jak pies? Poszłam dalej w swoją stronę.
-Dobrze, idźmy twoją drogą -powiedział pod nosem i ruszył za moją osobą.
Przez 40 minut kierowałam nas według mojego wewnętrznego kompasu. Kompletnie nie wiedziałam gdzie iść. Na pewno on ,jak i ja straciliśmy nadzieję na szybki albo jakikolwiek powrót.

*Ashton*

Szedłem powoli za wysoką dziewczyna.Krążyliśmy, robiliśmy wielkie koła. Nudziło mi się to. Wyciągnąłem z kieszeni mojej mokrej bluzy papierosa. Był wilgotny,mając nadzieję ,że deszcz mi go nie zgasi, podpaliłem. Udało się ,teraz tylko przejąć stery.
-Może teraz ja pokieruje- powiedziałem dość pewnie.
-Nie ufam ci.
-No to zaufaj. Znam ten las jak własną kieszeń- dodałem myśląc,że jej zaimponuje.
-Super- powiedziała sarkastycznie.
Jak mi nie wierzy ,to nieźle się zdziwi. Przyspieszyłem i znalazłem się obok niej.Wyglądała na wyczerpaną,co ja mogę. Sama się w to wpakowała.
-Nie pal- odparła szybko,spoglądając ukradkiem na mnie.
-Czemu? Przeszkadza ci to?-zadałem dwa pytania ,wydmuchując dym w jej skwaszoną twarz. Odwróciła głowę i olała to.
-Chodź szybciej, ściemnia się- chwyciłem Izzy w talii i pociągnąłem do przodu. Wyrwała się.
-A co ciemności się boisz idioto?- zapytała dodając niemiłe przezwisko. Zapewne z racji czynu,którego kilka sekund temu dokonałem.
-Nie.-powiedziałem tak,ale w rzeczywistości cholernie się tego bałem. Gdybym wyznał prawdę, rozniosłoby się ,że jestem mięczakiem. Po niecałych dwóch minutach doszliśmy na obozowisko. Kiedy zobaczyłem kolegów, przyspieszyłem chód i zgasiłem fajkę. Nie chciałem ,by zobaczyli ,że szedłem ramię w ramię z wrogiem.Nie ważne ,że wtedy nie rozmawialiśmy. Takie zasady.

*Izzy*

Oczywiście mogłam się tego spodziewać. Gdy dotarłam do mojego namiotu dostałam niezłą naganę,że nie powinnam dla głupiej torebki uciekać od grupy,a co jeśli coś by mi się stało? bla bla bla- Normalka ,no jka w szkole. Dostałam karę na resztę dzisiejszego dnia- mam się nie ruszać z namiotu.Nie była to super trafna kara, bo ciągle podało i wszyscy siedzieli w namiotach.Nie cieszyłam się jednak. Byłam niesamowicie zmęczona wędrówką z tym debilem.
Położyłam się spać, prosząc moje współlokatorki o ciszę,a i tak co minutę musiałam je uspokajać. Zaczęłam rozmyślać nad dzisiejszym dniem,aż chcąc się odprężyć, oderwać od wszystkiego odpłynęłam.



~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Oto jest następny rozdział.Liczę ,że wam się spodoba. Miał być inny ,ale trochę przesunęłam akcje :D
Serdecznie zapraszam i do czytania i do komentowania ;**
Pozdrawiam
Suzan ♥
PS Dziękuje za komentarz pod rozdziałem 1.! Nawet nie wiecie jak się wtedy cieszyłam!
To na prawdę motywuje! ♥

1 komentarz:

  1. Jak ty piszesz nowy boski rozdział to cieszę się jak głupie dziecko,a ty gdy ja ktoś dodam komentarz xd Chyba ucciwa wymiana xd Rozdział=komentarz <3
    okej co do rozdziału...ZAJEBISTY!
    Wiedziałam,że coś się stanie xd No,o chyba trzeba być nieźle zamyślonym żeb zapomnieć o torebce! XD Oczywiście Ashton skrywa jakieś tajemnic o których nikt nie wie i jakiś inny wydaje się w towarzystwie Izzy niż z chłopakam xd No ale cóż Ash nie jesteś sam ja boję się ciemności,wysokości,pająków i owadów xd Piękne życie nie?
    Okej czekam na kolejny rozdział,bo robi się ciekawieee xd Pozdrawiam B xx. <3 ;3

    OdpowiedzUsuń