Niektóre momenty zapadają w pamięć. Masz przeczucie ,że one właśnie coś zmienią. Może nie wszystko,może twoje życie nie przewróci się o 180 stopni. To śmieszne ,tak. Zmieniają się najdrobniejsze drobnostki, jednak coś. Ze zmianami żyje się dobrze albo źle. Osobiście nienawidze zmian ,wole ,aby było mi źle ,ale po staremu. Bardzo możliwejest to,że po prostu sięich boję. Ludzie osądzają mnie. "Jestem nudziarą,bo nie lubię zmian?"-tak.Nowi znajomi to też w pewnym sensie są zmiany,w końcu któs obcy wkracza w twoje życie. Zaburza to moją wewnętrzną harmonię.
Mam nadzieję ,że się przesłyszałam albo Cal się myli. Dobrze wiedziałam jak ta noc może się skończyć. Ashton to dupek ,ale sam na sam mogą się odwrócić role. On może pokazać swoją drugą stronę. Blondas może się okazać miły,słodki ,wręcz do pokochania, możliwe,że nawet będzie chciał pojednania ,a ja... A ja na pewno odmówię. To znaczy nie,że to kocham, bo w sumie tak jest-uwielbiam odmawiać lub nie zgadzać się na coś,a później obserwować zmieszanie drugiej osoby-ale bardziej chodzi o to ,że ten chłopak zupełnie zepsuje tą moją 'wewnętrzną harmonię'.
Nie pozwolę na to.
Nastał już zmierzch,pozbierałam wszystkie rzeczy potrzebne mi do przetrwania nocy. Ona będzie ciężka. Nie śpiąc,z osobą ,z którą normalnie nie wytrzymałabym nawet trzech godzin i jeszcze ta ciemność wokół mnie. Cholernie się jej boję, to może mało powiedziane, mam fobie na tym punkcie. Dlatego w sumie nie oglądam horrorów, połączenie lęku ciemności i wspomnień filmowych nie byłoby najlepszym pomysłem. Już i tak mam schizy.
Kiedy mój opiekun odprowadził mnie na miejsce,on już tam był. Skulony blondyn w grubym swetrze w kropeczki rozpalał ognisko. Jego lekko kręcone włosy ułożone były inaczej niż zazwyczaj. Nie były podniesione bandaną,a i tak wyglądały puszysto, co dodawało mu uroku. Wyglądał tak niewinnie,słodko-to musiałam przyznać. Może jest moim wrogiem,ale to nie zmienia tego ,że jest niewiarygodnie przystojny.
Nie mogę uwierzyć. Coraz częściej przyznaję się do tego ,że wygląd Asha mnie pociąga.
Odepchnęłąm tą myśl na boczny plan ,dalej obserwowałam chłopca,nie krzepiąc się o zakończenie tej czynności.
Ashton usiadł przy zrobionym przez niego ognisku i skierował swój wzrok na mnie, ukazawszy miły uśmiech i głębokie dołeczki w polikach. Przypominając sobie o swoim postanowieniu,zignorowałam go i nie usiadłam przy palenisku,ponieważ nie miałam zamiaru zbliżać się do niego na odległość dwóch metrów. Dlatego usiadłam za nim w odległości ok.10 metrów pod małą drewnianą chatką ,w której mamy się skryć ,jeżeli zacznie padać. Niestety światło promieni tam nie dochodziło ,więc było ciemno.
Blondyn odwrócił się,spojrzał na mnie dziwnie po czym zapytał.
-Nie chcesz usiąść przy ognisku?
-Nie
-Dlaczego? Za chwilę zmarzniesz.- powiedział,jakby z troską o moją osobę.
-Nie zmarznę.
-Jak chcesz.
Mijały minuty,a może nawet godziny. Czas strasznie mi się dłużył. Nie mogłam zasnąć z dwóch powodów. Po pierwsze wartuje ,a po drugie najmniejszy szmer przyprawia mnie o zawał serca. W dodatku przemarzłam już do szpiku kości. Okropne!
Chłopak dłuższy czas siedział w tym samym miejscu,z tym ,że teraz miał wyciągnięte ręce przed siebie ,koc na plecach i buczał coś pod nosem. Sądząc po podrygującej nodze ,nucił coś. Zajęta dokładną obserwacją postaci przede mną ,nie spostrzegłam,że teraz już odwrócona, również wpatruje się we mnie. Odwróciłam oczy w wysokie zarośla.
-Co cię tak zaciekawiło?-zapytał z rozbawieniem,na co nie odpowiedziałam- Nie chcesz usiąść przy ognisku?
Wiedziałam co blondyn miał w zamiarze powtarzając pytanie sprzed kilku godzin.
-Wcale nie jest mi zimno.-wyprzedziłam go ,wysyczając przez zęby.
-Oh ,Iz ,przestań ,przecież widzę jak się trzęsiesz- przerwał- Będziesz marzła tylko dlatego ,że ja siedzę przy ognisku? Chodź ogrzejesz się.
Wstał i podszedł do mnie,po chwili objął mnie ramieniem i zaprowadził w miejsce gdzie siedział ostatnie cztery godziny. Siedzieliśmy bardzo blisko siebie,a ręka Ashtona wciąż oplatała moje ciało.
-Rozluźnij się, jesteś cała spięta. Ja nie jestem taki zły,za jakiego mnie uważasz.-uśmiechnął się co na prawdę mnie troszkę rozluźniło. Czułam rozchodzące się ciepło i poczucie bezpieczeństwa. Z całej tej ulgi oparlam głowę o ramię chłopaka. Czułam jak się uśmiecha ,lecz zabrałam głowę po niespełna 10 sekundach.
-Twoje włosy.
-Co z nimi?-zapytał i spojrzał na mnie
-Gilgoczą mnie- zaśmiałam się delikatnie
-Mogę ubrać czapkę-stwierdził i szybko założył szarą beanie.
Podziękowałam i ponownie położyłam głowę na ramieniu Australijczyka.
-Czemu nagle jesteś dla mnie taki dobry? -zapytałam pół godziny później ,aby nie zasnąć.
-Bo... wiesz hmm nie chcę się dłużej kłócić- przyznał,a ja w tym samym momencie odskoczyłam od mniego jak poparzona, coraz bardziej się oddalając.
-Nie chcę się przyjaźnić!- krzyknęłam,kiedy dotarłam do końca ławki.
-Myślałem,że ciebie też to męczy-wbił wzrok w płomienie
-Męczy...,ale ja z tobą nie chce mieć nic wspólnego-wstałam i poszłam na swoją poprzednią miejscówkę ,pod chatką.
-Chociaż rozejm co? -Ashton potarł kark, wstał i podszedł w moim kierunku. Gdy znalazł się przede mną ,kucnął patrząc mi w oczy.
-Proszę...- położył swoją dłoń na mojej.
A już myślałam ,że się nie ugnę...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
I'm really really really really sorry ;c
Przepraszam za taaak długą przerwę ,nie umiałam się w sobie zebrać na cokolwiek. Chciała nad gonić z 10 rozdziałów ,a nie wyszedł ze mnie nawet 1,5 ,więc jeszcze raz przeraaaszam !!
Jak również bardzo dziękuję! W trakcie mojej nieobecności pojawiło się dużo komentarzy i wyświetleń .AŻ MI GAŁY WYSZŁY Z ORBIT!♥♥
Kocham was po prostu ;*
Dzisiaj również zapraszam do dalszego czytania i komentowania :)
~Wasza Suzan ♥
My choice- My foult
FanFiction o zespole 5 Seconds Of Summer.
wtorek, sierpnia 12
wtorek, lipca 1
Liebster Awards!
Jeju *-*
Bardzo dziękuje za nominację od Pauliny z http://fanfictionpl-age-does-not-matter.blogspot.com/ !!
To dla mnie wielki zaszczyt zostać nominowanym do tego przez autorkę jednego ze swoich ulubionych opowiadań ;))
No ,ale przejdźmy do rzeczy :D
1. Jak masz na imie?
Mam na imię Zuzia i bardzo nie lubię swojego imienia ,dlatego używam angielskiego odpowiednika ;)
2. Ile masz lat?
Za kilka dni mam 15 lat.
3. Ulubiony kolor?
Moim ulubionym kolorem jest czerwony.
4. Kiedy po raz pierwszy usłyszałaś o 5SOS?
O 5 seconds of summer pierwszy raz usłyszałam ponad rok temu. W listopadzie zaczęłam się nimi interesować ,a od stycznia należę do 5SOSfamily :))
5. Ulubiona liczba?
Nie posiadam ulubionej/szczęśliwej liczby, jak ktoś się uprze mogę powiedzieć 17 albo 25.
6. Czy czytasz jakieś inne ff?
O tak ,czytam i to bardzo dużo ;)
7. Jak tak to jakie?
http://friends-5sos.blogspot.com/
http://5sosmypenguins.blogspot.com/
http://nie-jest-tak-jak-sadzisz.blogspot.com/
http://twistfanfiction.blogspot.com/
http://this-lh.blogspot.com/
http://fight-lukehemmings-ff.blogspot.com/
http://the-personal-caregiver.blogspot.com/
http://lovemeagainfromnothing.blogspot.com/
http://dont-touch-me-zayn-fanfiction.blogspot.com/
http://letterstoashtonff.blogspot.com/
oraz tamte na pasku po prawej ;)
8. Ulubiona piosenka?
hmm nie mam ulubionej piosenki.
9. Gdzie zamierzasz spędzić wakacje?
Wakacje zamierzam spędzić na mazurach ,nad polskim morzem ,a resztę coś się wymyśli w trakcie ;D
10. Co cię zainspirowało to napisania ff?
Nie miałam jakieś specjalnej inspiracji, po prostu chciałam rozwinąć swoje 'pisanie'. Chciałam opisać życie z mojego punktu widzenia,chciałam opisać historię ,jaką ja z chęcią bym przeżyła.W niektórych momentach akcja jest oparta na sytuacjach z mojego życia,więc daje też upust emocjom,co ostatnimi czasy bardzo mi pomaga.
11. Ulubiony aktor?
Moją ulubiona aktorką jest Dakota Fanning, Anne Hathaway oraz Amanda Seyfried .
Moje pytania:
1.Od kiedy prowadzisz bloga?
2.Jakiej muzyki słuchasz?
3.Ulubiony film?
6.Ulubione danie?
7.Skąd jesteś?
8.Największe szaleństwo twojego życia to...?
9.Kto jest dla ciebie inspiracją/autorytetem?
10.Gdzie w przyszłości chciałabyś zamieszkać?
11.Akceptujesz siebie, taką jaką jesteś? Chciałabyś coś zmienić? Co?
Nominuję:
http://imalwaystoolate.blogspot.com/http://sun-fanfiction.blogspot.com/
http://ashton-irwin-danielle.blogspot.com/
http://fall-5sos-tlumaczenie.blogspot.com/http://fight-lukehemmings-ff.blogspot.com/
http://lovemeagainfromnothing.blogspot.com/
http://the-personal-caregiver.blogspot.com/
http://twistfanfiction.blogspot.com/
http://imaginezonedirection.blogspot.com/
http://imaginy-5sos.blogspot.com/
http://dontstop-fanfiction-hemmings.blogspot.com/
http://fight-lukehemmings-ff.blogspot.com/
http://nie-jest-tak-jak-sadzisz.blogspot.com/
Jeszcze raz dziękuje! ♥♥
Rozdział będzie za kilka dni,aktualnie mam dołek wenowy ,a chciałabym nadgonić trochę z rozdziałami ,żeby później regularnie dodawać ;)
Obiecałam zdjęcie pewnego miejsca:

Dobra koniec na dziś ;**
~Suzan
Bardzo dziękuje za nominację od Pauliny z http://fanfictionpl-age-does-not-matter.blogspot.com/ !!
To dla mnie wielki zaszczyt zostać nominowanym do tego przez autorkę jednego ze swoich ulubionych opowiadań ;))
No ,ale przejdźmy do rzeczy :D
1. Jak masz na imie?
Mam na imię Zuzia i bardzo nie lubię swojego imienia ,dlatego używam angielskiego odpowiednika ;)
2. Ile masz lat?
Za kilka dni mam 15 lat.
3. Ulubiony kolor?
Moim ulubionym kolorem jest czerwony.
4. Kiedy po raz pierwszy usłyszałaś o 5SOS?
O 5 seconds of summer pierwszy raz usłyszałam ponad rok temu. W listopadzie zaczęłam się nimi interesować ,a od stycznia należę do 5SOSfamily :))
5. Ulubiona liczba?
Nie posiadam ulubionej/szczęśliwej liczby, jak ktoś się uprze mogę powiedzieć 17 albo 25.
6. Czy czytasz jakieś inne ff?
O tak ,czytam i to bardzo dużo ;)
7. Jak tak to jakie?
http://friends-5sos.blogspot.com/
http://5sosmypenguins.blogspot.com/
http://nie-jest-tak-jak-sadzisz.blogspot.com/
http://twistfanfiction.blogspot.com/
http://this-lh.blogspot.com/
http://fight-lukehemmings-ff.blogspot.com/
http://the-personal-caregiver.blogspot.com/
http://lovemeagainfromnothing.blogspot.com/
http://dont-touch-me-zayn-fanfiction.blogspot.com/
http://letterstoashtonff.blogspot.com/
oraz tamte na pasku po prawej ;)
8. Ulubiona piosenka?
hmm nie mam ulubionej piosenki.
9. Gdzie zamierzasz spędzić wakacje?
Wakacje zamierzam spędzić na mazurach ,nad polskim morzem ,a resztę coś się wymyśli w trakcie ;D
10. Co cię zainspirowało to napisania ff?
Nie miałam jakieś specjalnej inspiracji, po prostu chciałam rozwinąć swoje 'pisanie'. Chciałam opisać życie z mojego punktu widzenia,chciałam opisać historię ,jaką ja z chęcią bym przeżyła.W niektórych momentach akcja jest oparta na sytuacjach z mojego życia,więc daje też upust emocjom,co ostatnimi czasy bardzo mi pomaga.
11. Ulubiony aktor?
Moją ulubiona aktorką jest Dakota Fanning, Anne Hathaway oraz Amanda Seyfried .
Moje pytania:
1.Od kiedy prowadzisz bloga?
2.Jakiej muzyki słuchasz?
3.Ulubiony film?
4.Twój idealny dzień
5.Do jakich fandomów należysz?6.Ulubione danie?
7.Skąd jesteś?
8.Największe szaleństwo twojego życia to...?
9.Kto jest dla ciebie inspiracją/autorytetem?
10.Gdzie w przyszłości chciałabyś zamieszkać?
11.Akceptujesz siebie, taką jaką jesteś? Chciałabyś coś zmienić? Co?
Nominuję:
http://imalwaystoolate.blogspot.com/http://sun-fanfiction.blogspot.com/
http://ashton-irwin-danielle.blogspot.com/
http://fall-5sos-tlumaczenie.blogspot.com/http://fight-lukehemmings-ff.blogspot.com/
http://lovemeagainfromnothing.blogspot.com/
http://the-personal-caregiver.blogspot.com/
http://twistfanfiction.blogspot.com/
http://imaginezonedirection.blogspot.com/
http://imaginy-5sos.blogspot.com/
http://dontstop-fanfiction-hemmings.blogspot.com/
http://fight-lukehemmings-ff.blogspot.com/
http://nie-jest-tak-jak-sadzisz.blogspot.com/
Jeszcze raz dziękuje! ♥♥
Rozdział będzie za kilka dni,aktualnie mam dołek wenowy ,a chciałabym nadgonić trochę z rozdziałami ,żeby później regularnie dodawać ;)
Obiecałam zdjęcie pewnego miejsca:

iiii zgadnijcie gdzie jadę 12 lipca? ^^ Tak właśnie tam! Tylko ,że ten obóz w realu nie jest w Madrycie tylko na mazurach xD
Więc od razu mówię ,że od 11do 27 lipca mnie nie będzie ;cDobra koniec na dziś ;**
~Suzan
środa, czerwca 25
3.
Czwarty dzień, a ja zamiast czuć się ociężała szybkim wstawaniem,warunkami i zimną wodą jestem bardziej rześka niż zawsze. Szłam jeszcze w pidżamie do latryn-mojej kochanej toalety... W pidżamie tak ,dobrze przeczytaliście ,ostatnim razem kiedy wyszłam z namiotu w niej spaliłam się ze wstydu ,ale gdy przez te dni zobaczyłam w czym tu ludzie chodzą przestałam się wstydzić mojego nocnego wdzianka. Przecież to las, kto się stroi do lasu? Znam odpowiedź - Ela- ale o tym gadać mi się nie chce.
Przemierzałam właśnie lekko zarośnięte boisko do piłki nożnej. Było całe obłocone, bo od niezapomnianego pikniku bez przerwy padało i dopiero dzisiaj zapowiadało się nieco lepsza pogoda. Jednak to nie zepsuło mi humoru ,nadal byłam podekscytowana tym wszystkim co się tutaj dzieje. Droga była dość długa ,a tym bardziej kiedy grząznęłam w kałużach. Wszystkim mijającym mnie ludziom mówiłam dzień dobry ,bo nie ma to jak przekazać pozytywną energię innym. Większości z obozowiczów nadal nie poznałam, zapoznawcze ognisko odbędzie się dopiero tego dnia. Wcześniej pogoda nie dawała na to warunków.
Kiedy po 30 minutach byłam już ubrana,umyta..no przygotowana do dnia,został zwołany apel. Zapewne na śniadanie- oh jak dobrze się nie mylić. Moja grupa została wybrana jako trzecia. Z Lolą "zamykałyśmy" grupę, dlatego zawsze siedziałyśmy przy uczestnikach koloni z innych grup. To było w pewnym sensie fajnie, bo najczęściej obok nas siadały ciekawe osoby. Aż do dzisiejszego, pierwszego posiłku. Kidy zobaczyłam koło kogo będę siedzieć tym razem chciało mi się wymiotować,a uśmiech mimowolnie zszedł mi z twarzy. Ku nam zmierzała znienawidzona brygada ,czyli te barany z tyłu autobusu .. Chciałam się czym prędzej przesiąść ,nim to zrobiłam poczułam uginającą się ławkę ,a mój żołądek przeszedł porządny prąd , skurczając go maksymalnie . Nawet nie musiałam się odwracać,by wiedzieć kto przypałętał się na miejsce tuż przy moim lewym boku. Poznałabym ten głos już wszędzie i zalazł mi za skórę. Wolałabym go unikać jak ognia. Wyjątkowo perfidny i wypełniony samouwielbieniem.
-Oh ,oh nasza laleczka -odezwał się jakby seksownym głosem blondyn ,który kilka dni temu wyprowadził zagubioną mnie z lasu i poniżał mnie w drodze na kolonie.
Teraz nawet na niego nie spojrzałam, udawałam ,że jestem wciągnięta w rozmowę między dwójką dziewczyn ,a tak na prawdę nie miałam pojęcia o czym rozprawiają.
-Nie ignoruj mnie mała suko- wstał i wysyczał ze złością.
Ja również wstałam i zeskanowałam go od góry do dołu i z powrotem, był może z 5 centymetrów wyższy. Po czym go zgasiłam.
-Mała? Mała? Mała to może być jedynie twoja pała.
Chłopak zrobił się cały czerwony ,a wszyscy dookoła syczeli z jego porażki. On tylko odwrócił się i odszedł od stołu. Szybkim tempem zmierzał prawdopodobnie do swojego namiotu- jakoś nie interesowało mnie to co będzie robił,ważne było,że sobie poszedł. Nienawidziłam go już od tamtej sytuacji ze śpiewnikiem,a po "pogoni" w lesie znienawidziłam Ashtona jeszcze bardziej. Myślałam,że po tym drugim coś się zmieni ,bo nie powiem gdy odłączyłam się od grupy,a chłopak za mną poszedł wydawał się być sympatyczniejszy niż zawsze,ale kiedy wróciliśmy wszystko wróciło do szarej rzeczywistości. Wtedy postanowiłam,że nigdy przenigdy nie zakoleguje się z Irwinem.
-Ashton! Masz karę! Ostrzegałam cię!- krzyknęła jego wychowawczyni. A więc taki z niego niegrzeczny chłopiec? Tan nie zwalniając kroku,a nawet nie odwracając się pokazał jej środkowy palec i zniknął za zakrętem.
Nikt specjalnie nie przejął się jego odejściem,wszyscy mieli go za gnojka. Po chwili na wolne miejsce wsunął się najbliższy przyjaciel Asha.
- um niezłe to było- uśmiechnął się szeroko
-Dzięki Calum-odwzajemniłam gest. To właśnie on z całej ich gromady wydaje się najmilszy.
Może nasza znajomość wygląda niewinnie z mojej strony ,ale z jego chyba już nie do końca.Zachowuje się jakbyśmy się znali z 5 lat! Hood zdecydowanie jest otwarty i zdemoralizowany...
-...Wiesz ,a później bym oblizał ją całą i znowu wchodził tak głęboko ,aż zapiszczy...
Starałam się go nie słuchać ,ale co jakiś czas mówił głośniej,ciszej,z emocjami,że mój mózg zapamiętywał wszystkie bezsensowne rzeczy i drobnostki.
-Dobra wystarczy.-krzyknęłam mu szeptem w twarz- znam już całe twoje przyszłe życie erotyczne ze wszystkimi tutejszymi dziewczynami- podkreśliłam słowa "przyszłe"
-Nie wszystkimi!-oburzył się- nawet do ciebie nie doszedłem,a..-przerwał mu gwizdek sygnalizujący koniec posiłku. Dopiero 9,a ja już czuję ,że nie wytrzymam z tymi chłopakami ani chwili dłużej. Te śniadanie było porażką. Wyczerpałam wszystkie swoje siły na ignorowanie dwóch chłopaków. Mam nadzieję ,że wieczorem się trochę oderwę.
Właśnie się ubieram ciepło na ognisko. Słońce już zaszło za widnokręgiem,więc czas na rozrywkę (w sensie rozmowę z kimś innym niż z Laurą ,Lolą i Elizabeth) Nagle jedna z kotar namiotu odsunęła się
-Ej laska,zamknij trochę, przebieram się-powiedziałam siedząc tyłem do wejścia.
-Mrr przeleciałbym -zabrzmiał w namiocie znany mi ze śniadania głos. Szybko odwróciłam się i zakryłam pierwszym lepszym ubraniem,które znalazło się pod ręką.
-Wypierdalaj stąd Calum! Nie wiesz,że chłopcy nie mogą wchodzić do damskich namiotów?!
-Wiem,a ty powinnaś wiedzieć,że się nie przeklina- stwierdził spoglądając na opiekuna w namiocie.On popatrzył się tylko na mnie i już wiedziałam.
-Co muszę zrobić?-zapytałam
-Dziś pierwsza warta,a nikt nie chciał się zgłosić ,przez ognisko.A więc gratuluje ,właśnie zostałaś ochotnikiem -powiedział mężczyzna z wielkim uśmiechem
-Super-szepnęłam pod nosem
-No to nici z ogniska- zaśmiał się brunet ,przez którego dostałam "nagrodę".
-Dzięki- przewróciłam oczami i odszczekałam sarkastycznie
-Ale u ciebie też będzie zabawnie.
-Jak to?- po usłyszeniu następnej wypowiedzi chłopaka,spuściłam ręce zapominając,że jestem bez koszulki. Dobrze ,że Hood wyszedł zaraz po dobiciu mnie wyszedł i nie zdążył zobaczyć nagą mnie.
Teraz jedynie jedno zdanie obijało mi się w głowie. Ostatnie zdanie Caluma.
"Ashton też tam będzie..."
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Dzień Dobry! Rozdział 3 już jest. Osobiście w ogóle mi się nie podoba ,no ale cóż nie piszę tego tylko dla siebie... ;)
Mam pytanie czy chcecie ,abym dodała zdjęcie obozowiska ,na którym (jak na razie) odbywa się akcja?
No wiecie,żeby lepiej sobie wszystko wyobrazić ;*
Do następnego ♥
~Suzan ;*
Przemierzałam właśnie lekko zarośnięte boisko do piłki nożnej. Było całe obłocone, bo od niezapomnianego pikniku bez przerwy padało i dopiero dzisiaj zapowiadało się nieco lepsza pogoda. Jednak to nie zepsuło mi humoru ,nadal byłam podekscytowana tym wszystkim co się tutaj dzieje. Droga była dość długa ,a tym bardziej kiedy grząznęłam w kałużach. Wszystkim mijającym mnie ludziom mówiłam dzień dobry ,bo nie ma to jak przekazać pozytywną energię innym. Większości z obozowiczów nadal nie poznałam, zapoznawcze ognisko odbędzie się dopiero tego dnia. Wcześniej pogoda nie dawała na to warunków.
Kiedy po 30 minutach byłam już ubrana,umyta..no przygotowana do dnia,został zwołany apel. Zapewne na śniadanie- oh jak dobrze się nie mylić. Moja grupa została wybrana jako trzecia. Z Lolą "zamykałyśmy" grupę, dlatego zawsze siedziałyśmy przy uczestnikach koloni z innych grup. To było w pewnym sensie fajnie, bo najczęściej obok nas siadały ciekawe osoby. Aż do dzisiejszego, pierwszego posiłku. Kidy zobaczyłam koło kogo będę siedzieć tym razem chciało mi się wymiotować,a uśmiech mimowolnie zszedł mi z twarzy. Ku nam zmierzała znienawidzona brygada ,czyli te barany z tyłu autobusu .. Chciałam się czym prędzej przesiąść ,nim to zrobiłam poczułam uginającą się ławkę ,a mój żołądek przeszedł porządny prąd , skurczając go maksymalnie . Nawet nie musiałam się odwracać,by wiedzieć kto przypałętał się na miejsce tuż przy moim lewym boku. Poznałabym ten głos już wszędzie i zalazł mi za skórę. Wolałabym go unikać jak ognia. Wyjątkowo perfidny i wypełniony samouwielbieniem.
-Oh ,oh nasza laleczka -odezwał się jakby seksownym głosem blondyn ,który kilka dni temu wyprowadził zagubioną mnie z lasu i poniżał mnie w drodze na kolonie.
Teraz nawet na niego nie spojrzałam, udawałam ,że jestem wciągnięta w rozmowę między dwójką dziewczyn ,a tak na prawdę nie miałam pojęcia o czym rozprawiają.
-Nie ignoruj mnie mała suko- wstał i wysyczał ze złością.
Ja również wstałam i zeskanowałam go od góry do dołu i z powrotem, był może z 5 centymetrów wyższy. Po czym go zgasiłam.
-Mała? Mała? Mała to może być jedynie twoja pała.
Chłopak zrobił się cały czerwony ,a wszyscy dookoła syczeli z jego porażki. On tylko odwrócił się i odszedł od stołu. Szybkim tempem zmierzał prawdopodobnie do swojego namiotu- jakoś nie interesowało mnie to co będzie robił,ważne było,że sobie poszedł. Nienawidziłam go już od tamtej sytuacji ze śpiewnikiem,a po "pogoni" w lesie znienawidziłam Ashtona jeszcze bardziej. Myślałam,że po tym drugim coś się zmieni ,bo nie powiem gdy odłączyłam się od grupy,a chłopak za mną poszedł wydawał się być sympatyczniejszy niż zawsze,ale kiedy wróciliśmy wszystko wróciło do szarej rzeczywistości. Wtedy postanowiłam,że nigdy przenigdy nie zakoleguje się z Irwinem.
-Ashton! Masz karę! Ostrzegałam cię!- krzyknęła jego wychowawczyni. A więc taki z niego niegrzeczny chłopiec? Tan nie zwalniając kroku,a nawet nie odwracając się pokazał jej środkowy palec i zniknął za zakrętem.
Nikt specjalnie nie przejął się jego odejściem,wszyscy mieli go za gnojka. Po chwili na wolne miejsce wsunął się najbliższy przyjaciel Asha.
- um niezłe to było- uśmiechnął się szeroko
-Dzięki Calum-odwzajemniłam gest. To właśnie on z całej ich gromady wydaje się najmilszy.
Może nasza znajomość wygląda niewinnie z mojej strony ,ale z jego chyba już nie do końca.Zachowuje się jakbyśmy się znali z 5 lat! Hood zdecydowanie jest otwarty i zdemoralizowany...
-...Wiesz ,a później bym oblizał ją całą i znowu wchodził tak głęboko ,aż zapiszczy...
Starałam się go nie słuchać ,ale co jakiś czas mówił głośniej,ciszej,z emocjami,że mój mózg zapamiętywał wszystkie bezsensowne rzeczy i drobnostki.
-Dobra wystarczy.-krzyknęłam mu szeptem w twarz- znam już całe twoje przyszłe życie erotyczne ze wszystkimi tutejszymi dziewczynami- podkreśliłam słowa "przyszłe"
-Nie wszystkimi!-oburzył się- nawet do ciebie nie doszedłem,a..-przerwał mu gwizdek sygnalizujący koniec posiłku. Dopiero 9,a ja już czuję ,że nie wytrzymam z tymi chłopakami ani chwili dłużej. Te śniadanie było porażką. Wyczerpałam wszystkie swoje siły na ignorowanie dwóch chłopaków. Mam nadzieję ,że wieczorem się trochę oderwę.
Właśnie się ubieram ciepło na ognisko. Słońce już zaszło za widnokręgiem,więc czas na rozrywkę (w sensie rozmowę z kimś innym niż z Laurą ,Lolą i Elizabeth) Nagle jedna z kotar namiotu odsunęła się
-Ej laska,zamknij trochę, przebieram się-powiedziałam siedząc tyłem do wejścia.
-Mrr przeleciałbym -zabrzmiał w namiocie znany mi ze śniadania głos. Szybko odwróciłam się i zakryłam pierwszym lepszym ubraniem,które znalazło się pod ręką.
-Wypierdalaj stąd Calum! Nie wiesz,że chłopcy nie mogą wchodzić do damskich namiotów?!
-Wiem,a ty powinnaś wiedzieć,że się nie przeklina- stwierdził spoglądając na opiekuna w namiocie.On popatrzył się tylko na mnie i już wiedziałam.
-Co muszę zrobić?-zapytałam
-Dziś pierwsza warta,a nikt nie chciał się zgłosić ,przez ognisko.A więc gratuluje ,właśnie zostałaś ochotnikiem -powiedział mężczyzna z wielkim uśmiechem
-Super-szepnęłam pod nosem
-No to nici z ogniska- zaśmiał się brunet ,przez którego dostałam "nagrodę".
-Dzięki- przewróciłam oczami i odszczekałam sarkastycznie
-Ale u ciebie też będzie zabawnie.
-Jak to?- po usłyszeniu następnej wypowiedzi chłopaka,spuściłam ręce zapominając,że jestem bez koszulki. Dobrze ,że Hood wyszedł zaraz po dobiciu mnie wyszedł i nie zdążył zobaczyć nagą mnie.
Teraz jedynie jedno zdanie obijało mi się w głowie. Ostatnie zdanie Caluma.
"Ashton też tam będzie..."
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Dzień Dobry! Rozdział 3 już jest. Osobiście w ogóle mi się nie podoba ,no ale cóż nie piszę tego tylko dla siebie... ;)
Mam pytanie czy chcecie ,abym dodała zdjęcie obozowiska ,na którym (jak na razie) odbywa się akcja?
No wiecie,żeby lepiej sobie wszystko wyobrazić ;*
Do następnego ♥
~Suzan ;*
czwartek, czerwca 19
2.
Dzisiejszego ranka obudziły mnie promienie słońca wdzierające się do namiotu przez liczne dziurki w płachcie nad moją głową -bo sufitem zdecydowanie nie mogę tego nazwać- oraz śpiew ptaków. Z tym drugim to miła odmiana ,ponieważ normalnie w domu nie potrafię spać przy otwartym lub chociażby uchylonym oknie, dlatego nie słyszę żarnych odgłosów z ulicy.
Podniosłam się ,po czym lekko opadłam i oparłam się na łokciach. Czuję się troszkę osaczona, jeśli taka sytuacja w ogóle zalicza się do tego określenia. Nigdy nie spałam w śpiworze ,nigdy raczej go nie potrzebowałam zważywszy na to jakie warunki serwowała mi mama.
Przespałam na obozie dopiero jedną noc,a już jestem na 100% pewna ,ze nie będę chciała stąd wyjeżdżać.
-Już nie śpisz?- usłyszałam lekko ochrypnięty głos El.
-Hej- zignorowałam jej pytanie, w końcu w tym jestem najlepsza.
-Czemu wstałaś tak wcześnie?- ponowiła pytanie
-Taki ładny dzień, chcę się nim delektować- zaśmiałam się ,a ona spojrzała na mnie jak na przygłupa, po chwili już oglądając cały namiot.
-Chyba sobie żartujesz.
-Przecież nawet nie poczułaś prawdziwego ducha obozu, ducha przygody- zawyłam entuzjastycznie.
-No nie wiem ,czy go chcę poczuć. Zastanawiam się tylko jak ja tu jeszcze wytrzymam dwa tygodnie- westchnęła zrezygnowana.
-Sama się na to pisałaś. Przecież dobrze wiedziałaś jakie tu są warunki!- krzyknęłam w obronie tego miejsca.
-Myślałam ,że będą ciacha,a obóz ujdzie w tłumie...- dodała szeptem,żebym nie usłyszała ,ale słyszałam,jednak komentarz zostawię dla siebie.
Elizabeth grubo mnie irytowała.Księżniczka. Ma wysokie mniemanie o sobie ,co widać po jej wyglądzie i sposobie bycia. Wydaję mi się ,że przez pomyłkę wsiadła do innego pociągu niż miała w zamiarach. Dopiero przyjechaliśmy ,ale ona wie już wszystko i już jej się nie podoba,a później marudzi. Fakt co fakt ,jest miła i urocza ,ale normalna rozmowa to nie z nią...
Po krótkiej i trochę burzliwej rozmowie z Elizabeth ,przemknęłam się do wychodka i pod umywalki,aby ogarnąć się trochę do stanu używalności.
-Huhu cześć Izzy
-Cześć Calum
-Niezła pidżamka -zadrwił,a ja uświadomiłam sobie ,że nadal jestem nie przeprana i paraduje w pidżamce w krasnoludki. Czym prędzej pognałam do namiotu paląc się ze wstydu.
Usłyszawszy trzy gwizdki już przebrana poszłam na apel. Ogłosili między innymi ,że pierwsze ognisko odbędzie się dzisiaj oraz ,że będzie możliwość wyjścia gdzieś lub skorzystania z kajaków bądź rowerków wodnych. Po ogłoszeniach poszliśmy na śniadaniową jajecznicę.
Dzień na prawdę zapowiadał się świetnie!
Razem z moją grupą i na moje nieszczęście grupą najstarszych chłopców wybraliśmy się na spacero-piknik. Lola i ja trzymałyśmy się w miarę daleko od bandy,która niemiłosiernie grała mi na nerwach. Meksykanka też na nimi nie przepadała ,zupełnie jak ja. Szczerze mówiąc gdyby nie było w niej Irwina nie przeszkadzałaby mi tak bardzo, bo on był największym problemem i to jego najbardziej nienawidziłam.
Po półgodzinnej drodze rozłożyliśmy się na jednej bardzo ładnej polance. Graliśmy tam w piłkę ,rozmawialiśmy i śmialiśmy się. Nic szczególnego.
-Dziewczyny zbierzcie się!- zawołała opiekunka mojej grupy -z racji tego,że zaczyna padać szybko zbieramy koce i uciekamy do obozowiska,aby nie zmoknąć ,ok?-zanim zdążyłyśmy cokolwiek odpowiedzieć nastąpił pierwszy grzmot ,a deszcz zaczął mocniej lać.Wszyscy zaczęli w popłochu się ewakuować z polany,na której urządziliśmy sobie mini piknik.
Przebiegliśmy już połowę drogi,nagle się zatrzymałam,a nogi mi zwiędły.
-Torebka- powiedziałam bardziej do siebie i pobiegłam w przeciwną stronę. Mimo rozszalałej burzy pędziłam w stronę gdzie przed paroma chwilami beztrosko graliśmy w siatkówkę, coraz bardziej oddalając się od obozu. Dotarłam na łąkę i zaczęłam szukać mojej zguby. Usłyszałam za sobą chlupanie ,jakby ktoś chodził w kałuży albo błocie. Przestraszona obróciłam się spoglądając na...
-Ashton? Co ty tu kurwa robisz? -wydarłam się próbując przebić kolejny grzmot.
-Kazali mi za tobą pójść,żebyś szybciej znalazła i ,żebyś ty też się nie zgubiła!- warknął zły na swój obowiązek.
-Oddaj mi torbę Ashton. Wiem ,że ty ją masz. Bez potrzeby byś tu nie przychodził!
-Oskarżasz mnie?-zapytał głupio,ale jakby zaskoczony -udawał,dobry aktor.
-Tak. Gdzie ona jest? To już nie jest zabawne.-odparłam spokojnie
-Nie mam jej. Pilnuj swoich rzeczy- patrzyłam jeszcze chwilę na Australijczyka,ale po głośnym huku z nieba ,znowu wzięłam się za poszukiwania.
-Nie,nie ,nie.Przecież mam tam całą kasę ,dokumenty ,wszystko...-zaczęłam histeryzować i płakać. On stał oparty o drzewo i śmiał się ze mnie. Czy on nie ma serca? Może się nie lubimy ,ale bez przesady!
-Jezu ...Jak ja cie nienawidzę!- krzyknęłam i uciekłam w las. Nie wiem gdzie idę ,ale myślę,że tym razem za mną nie pójdzie. Spojrzałam za siebie i co zobaczyłam? Ashtona powoli sunącego za mną. Jego mokre kosmyki włosów ściśle przylegały do jego czoła,tak samo jak ubrania do pozostałej części ciała. Gdybym nie wiedziała kim jest,zapewne teraz rzuciłabym się na niego.Ale wiem kim jest i to wszystko.
-Kpisz sobie?! Nie śledź mnie!-krzyknęłam
-Uwierz chciałbym,ale kazano mi cię albo nas nie zgubić.-nie wiem czemu uśmiechnął się szeroko- chodź.
Zaszokowana tym co zrobił dalej stałam. Co kiwnął głową,abym poszła za nim jak pies? Poszłam dalej w swoją stronę.
-Dobrze, idźmy twoją drogą -powiedział pod nosem i ruszył za moją osobą.
Przez 40 minut kierowałam nas według mojego wewnętrznego kompasu. Kompletnie nie wiedziałam gdzie iść. Na pewno on ,jak i ja straciliśmy nadzieję na szybki albo jakikolwiek powrót.
*Ashton*
Szedłem powoli za wysoką dziewczyna.Krążyliśmy, robiliśmy wielkie koła. Nudziło mi się to. Wyciągnąłem z kieszeni mojej mokrej bluzy papierosa. Był wilgotny,mając nadzieję ,że deszcz mi go nie zgasi, podpaliłem. Udało się ,teraz tylko przejąć stery.
-Może teraz ja pokieruje- powiedziałem dość pewnie.
-Nie ufam ci.
-No to zaufaj. Znam ten las jak własną kieszeń- dodałem myśląc,że jej zaimponuje.
-Super- powiedziała sarkastycznie.
Jak mi nie wierzy ,to nieźle się zdziwi. Przyspieszyłem i znalazłem się obok niej.Wyglądała na wyczerpaną,co ja mogę. Sama się w to wpakowała.
-Nie pal- odparła szybko,spoglądając ukradkiem na mnie.
-Czemu? Przeszkadza ci to?-zadałem dwa pytania ,wydmuchując dym w jej skwaszoną twarz. Odwróciła głowę i olała to.
-Chodź szybciej, ściemnia się- chwyciłem Izzy w talii i pociągnąłem do przodu. Wyrwała się.
-A co ciemności się boisz idioto?- zapytała dodając niemiłe przezwisko. Zapewne z racji czynu,którego kilka sekund temu dokonałem.
-Nie.-powiedziałem tak,ale w rzeczywistości cholernie się tego bałem. Gdybym wyznał prawdę, rozniosłoby się ,że jestem mięczakiem. Po niecałych dwóch minutach doszliśmy na obozowisko. Kiedy zobaczyłem kolegów, przyspieszyłem chód i zgasiłem fajkę. Nie chciałem ,by zobaczyli ,że szedłem ramię w ramię z wrogiem.Nie ważne ,że wtedy nie rozmawialiśmy. Takie zasady.
*Izzy*
Oczywiście mogłam się tego spodziewać. Gdy dotarłam do mojego namiotu dostałam niezłą naganę,że nie powinnam dla głupiej torebki uciekać od grupy,a co jeśli coś by mi się stało? bla bla bla- Normalka ,no jka w szkole. Dostałam karę na resztę dzisiejszego dnia- mam się nie ruszać z namiotu.Nie była to super trafna kara, bo ciągle podało i wszyscy siedzieli w namiotach.Nie cieszyłam się jednak. Byłam niesamowicie zmęczona wędrówką z tym debilem.
Położyłam się spać, prosząc moje współlokatorki o ciszę,a i tak co minutę musiałam je uspokajać. Zaczęłam rozmyślać nad dzisiejszym dniem,aż chcąc się odprężyć, oderwać od wszystkiego odpłynęłam.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Oto jest następny rozdział.Liczę ,że wam się spodoba. Miał być inny ,ale trochę przesunęłam akcje :D
Serdecznie zapraszam i do czytania i do komentowania ;**
Pozdrawiam
Suzan ♥
PS Dziękuje za komentarz pod rozdziałem 1.! Nawet nie wiecie jak się wtedy cieszyłam!
To na prawdę motywuje! ♥
Podniosłam się ,po czym lekko opadłam i oparłam się na łokciach. Czuję się troszkę osaczona, jeśli taka sytuacja w ogóle zalicza się do tego określenia. Nigdy nie spałam w śpiworze ,nigdy raczej go nie potrzebowałam zważywszy na to jakie warunki serwowała mi mama.
Przespałam na obozie dopiero jedną noc,a już jestem na 100% pewna ,ze nie będę chciała stąd wyjeżdżać.
-Już nie śpisz?- usłyszałam lekko ochrypnięty głos El.
-Hej- zignorowałam jej pytanie, w końcu w tym jestem najlepsza.
-Czemu wstałaś tak wcześnie?- ponowiła pytanie
-Taki ładny dzień, chcę się nim delektować- zaśmiałam się ,a ona spojrzała na mnie jak na przygłupa, po chwili już oglądając cały namiot.
-Chyba sobie żartujesz.
-Przecież nawet nie poczułaś prawdziwego ducha obozu, ducha przygody- zawyłam entuzjastycznie.
-No nie wiem ,czy go chcę poczuć. Zastanawiam się tylko jak ja tu jeszcze wytrzymam dwa tygodnie- westchnęła zrezygnowana.
-Sama się na to pisałaś. Przecież dobrze wiedziałaś jakie tu są warunki!- krzyknęłam w obronie tego miejsca.
-Myślałam ,że będą ciacha,a obóz ujdzie w tłumie...- dodała szeptem,żebym nie usłyszała ,ale słyszałam,jednak komentarz zostawię dla siebie.
Elizabeth grubo mnie irytowała.Księżniczka. Ma wysokie mniemanie o sobie ,co widać po jej wyglądzie i sposobie bycia. Wydaję mi się ,że przez pomyłkę wsiadła do innego pociągu niż miała w zamiarach. Dopiero przyjechaliśmy ,ale ona wie już wszystko i już jej się nie podoba,a później marudzi. Fakt co fakt ,jest miła i urocza ,ale normalna rozmowa to nie z nią...
Po krótkiej i trochę burzliwej rozmowie z Elizabeth ,przemknęłam się do wychodka i pod umywalki,aby ogarnąć się trochę do stanu używalności.
-Huhu cześć Izzy
-Cześć Calum
-Niezła pidżamka -zadrwił,a ja uświadomiłam sobie ,że nadal jestem nie przeprana i paraduje w pidżamce w krasnoludki. Czym prędzej pognałam do namiotu paląc się ze wstydu.
Usłyszawszy trzy gwizdki już przebrana poszłam na apel. Ogłosili między innymi ,że pierwsze ognisko odbędzie się dzisiaj oraz ,że będzie możliwość wyjścia gdzieś lub skorzystania z kajaków bądź rowerków wodnych. Po ogłoszeniach poszliśmy na śniadaniową jajecznicę.
Dzień na prawdę zapowiadał się świetnie!
Razem z moją grupą i na moje nieszczęście grupą najstarszych chłopców wybraliśmy się na spacero-piknik. Lola i ja trzymałyśmy się w miarę daleko od bandy,która niemiłosiernie grała mi na nerwach. Meksykanka też na nimi nie przepadała ,zupełnie jak ja. Szczerze mówiąc gdyby nie było w niej Irwina nie przeszkadzałaby mi tak bardzo, bo on był największym problemem i to jego najbardziej nienawidziłam.
Po półgodzinnej drodze rozłożyliśmy się na jednej bardzo ładnej polance. Graliśmy tam w piłkę ,rozmawialiśmy i śmialiśmy się. Nic szczególnego.
-Dziewczyny zbierzcie się!- zawołała opiekunka mojej grupy -z racji tego,że zaczyna padać szybko zbieramy koce i uciekamy do obozowiska,aby nie zmoknąć ,ok?-zanim zdążyłyśmy cokolwiek odpowiedzieć nastąpił pierwszy grzmot ,a deszcz zaczął mocniej lać.Wszyscy zaczęli w popłochu się ewakuować z polany,na której urządziliśmy sobie mini piknik.
Przebiegliśmy już połowę drogi,nagle się zatrzymałam,a nogi mi zwiędły.
-Torebka- powiedziałam bardziej do siebie i pobiegłam w przeciwną stronę. Mimo rozszalałej burzy pędziłam w stronę gdzie przed paroma chwilami beztrosko graliśmy w siatkówkę, coraz bardziej oddalając się od obozu. Dotarłam na łąkę i zaczęłam szukać mojej zguby. Usłyszałam za sobą chlupanie ,jakby ktoś chodził w kałuży albo błocie. Przestraszona obróciłam się spoglądając na...
-Ashton? Co ty tu kurwa robisz? -wydarłam się próbując przebić kolejny grzmot.
-Kazali mi za tobą pójść,żebyś szybciej znalazła i ,żebyś ty też się nie zgubiła!- warknął zły na swój obowiązek.
-Oddaj mi torbę Ashton. Wiem ,że ty ją masz. Bez potrzeby byś tu nie przychodził!
-Oskarżasz mnie?-zapytał głupio,ale jakby zaskoczony -udawał,dobry aktor.
-Tak. Gdzie ona jest? To już nie jest zabawne.-odparłam spokojnie
-Nie mam jej. Pilnuj swoich rzeczy- patrzyłam jeszcze chwilę na Australijczyka,ale po głośnym huku z nieba ,znowu wzięłam się za poszukiwania.
-Nie,nie ,nie.Przecież mam tam całą kasę ,dokumenty ,wszystko...-zaczęłam histeryzować i płakać. On stał oparty o drzewo i śmiał się ze mnie. Czy on nie ma serca? Może się nie lubimy ,ale bez przesady!
-Jezu ...Jak ja cie nienawidzę!- krzyknęłam i uciekłam w las. Nie wiem gdzie idę ,ale myślę,że tym razem za mną nie pójdzie. Spojrzałam za siebie i co zobaczyłam? Ashtona powoli sunącego za mną. Jego mokre kosmyki włosów ściśle przylegały do jego czoła,tak samo jak ubrania do pozostałej części ciała. Gdybym nie wiedziała kim jest,zapewne teraz rzuciłabym się na niego.Ale wiem kim jest i to wszystko.
-Kpisz sobie?! Nie śledź mnie!-krzyknęłam
-Uwierz chciałbym,ale kazano mi cię albo nas nie zgubić.-nie wiem czemu uśmiechnął się szeroko- chodź.
Zaszokowana tym co zrobił dalej stałam. Co kiwnął głową,abym poszła za nim jak pies? Poszłam dalej w swoją stronę.
-Dobrze, idźmy twoją drogą -powiedział pod nosem i ruszył za moją osobą.
Przez 40 minut kierowałam nas według mojego wewnętrznego kompasu. Kompletnie nie wiedziałam gdzie iść. Na pewno on ,jak i ja straciliśmy nadzieję na szybki albo jakikolwiek powrót.
*Ashton*
Szedłem powoli za wysoką dziewczyna.Krążyliśmy, robiliśmy wielkie koła. Nudziło mi się to. Wyciągnąłem z kieszeni mojej mokrej bluzy papierosa. Był wilgotny,mając nadzieję ,że deszcz mi go nie zgasi, podpaliłem. Udało się ,teraz tylko przejąć stery.
-Może teraz ja pokieruje- powiedziałem dość pewnie.
-Nie ufam ci.
-No to zaufaj. Znam ten las jak własną kieszeń- dodałem myśląc,że jej zaimponuje.
-Super- powiedziała sarkastycznie.
Jak mi nie wierzy ,to nieźle się zdziwi. Przyspieszyłem i znalazłem się obok niej.Wyglądała na wyczerpaną,co ja mogę. Sama się w to wpakowała.
-Nie pal- odparła szybko,spoglądając ukradkiem na mnie.
-Czemu? Przeszkadza ci to?-zadałem dwa pytania ,wydmuchując dym w jej skwaszoną twarz. Odwróciła głowę i olała to.
-Chodź szybciej, ściemnia się- chwyciłem Izzy w talii i pociągnąłem do przodu. Wyrwała się.
-A co ciemności się boisz idioto?- zapytała dodając niemiłe przezwisko. Zapewne z racji czynu,którego kilka sekund temu dokonałem.
-Nie.-powiedziałem tak,ale w rzeczywistości cholernie się tego bałem. Gdybym wyznał prawdę, rozniosłoby się ,że jestem mięczakiem. Po niecałych dwóch minutach doszliśmy na obozowisko. Kiedy zobaczyłem kolegów, przyspieszyłem chód i zgasiłem fajkę. Nie chciałem ,by zobaczyli ,że szedłem ramię w ramię z wrogiem.Nie ważne ,że wtedy nie rozmawialiśmy. Takie zasady.
*Izzy*
Oczywiście mogłam się tego spodziewać. Gdy dotarłam do mojego namiotu dostałam niezłą naganę,że nie powinnam dla głupiej torebki uciekać od grupy,a co jeśli coś by mi się stało? bla bla bla- Normalka ,no jka w szkole. Dostałam karę na resztę dzisiejszego dnia- mam się nie ruszać z namiotu.Nie była to super trafna kara, bo ciągle podało i wszyscy siedzieli w namiotach.Nie cieszyłam się jednak. Byłam niesamowicie zmęczona wędrówką z tym debilem.
Położyłam się spać, prosząc moje współlokatorki o ciszę,a i tak co minutę musiałam je uspokajać. Zaczęłam rozmyślać nad dzisiejszym dniem,aż chcąc się odprężyć, oderwać od wszystkiego odpłynęłam.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Oto jest następny rozdział.Liczę ,że wam się spodoba. Miał być inny ,ale trochę przesunęłam akcje :D
Serdecznie zapraszam i do czytania i do komentowania ;**
Pozdrawiam
Suzan ♥
PS Dziękuje za komentarz pod rozdziałem 1.! Nawet nie wiecie jak się wtedy cieszyłam!
To na prawdę motywuje! ♥
sobota, czerwca 14
1.
-No to czas w drogę! -powiedziałam do rozpromienionej rodzicielki
-Tak.. będę tęsknić Izabel! -krzyknęła mi do ucha
-auć...dobrze wiesz jak nie lubię pełnego imienia, zwykłe Izzy mamo. Nawet do mówienia krócej. zaśmiałam się nadal trzymając za bolące ucho.
-Och, ono dodaje ci powagi. My tu tak gadu gadu ,a tobie zaraz odjedzie pociąg! Baw się dobrze mała.
-Pa mamuś- dałam jej szybkiego całusa w policzek i już biegłam z plecakiem do zamykających się drzwi pojazdu.
Ah jak dobrze już siedzieć i patrzeć na ten chaos na korytarzu. Balsam dla oczu... żartuje. Przez niego nie umiem spać. Jestem zmuszona za nużyć się w moją głęboką ,nieokiełznaną wyobraźnię. Jestem ciekawa czy wzięłam wszystko i czy niczego mi tam nie zabraknie,bo kto wie co się przyda w głuszy. Kocham natur. Dzikie lasy, zarośnięte stawy. Chyba pominęłam kwestię dokąd zmierzam... więc tak jadę na kolonie. Nareszcie udało mi się namówić mamę na ten obóz "przetrwania". Dlaczego tak? Otóż ,tam nie ma prądu ,ciepłej wody , normalnych toalet, nawet śpimy w namiotach. Melanie za nic nie pozwalała mi tam jechać. Prosiłam ją...poprawka błagałam ją chyba z 2 lata, chociaż teraz i tak niechętnie się zgodziła,ale jednak!
Sądzi ,że będę mieć wszy lub złapię grzyba. No cóż bardzo możliwe,na to ,to już nic nie mogę poradzić.
Czeka mnie jeszcze długa droga,z tego pociągu przesiadam się do samolotu,a następnie do autobusu. w końcu to Madryt! I nie myślcie sobie ,że ten obóz będzie w centrum ,w jakimś parku. O nie! W sednie rzeczy może to stolica Hiszpanii i jest bardzo rozbudowana, ale jak każde miasto ,ma swoje zadupia, do których czasami nijak dojść, a ja właśnie tam jadę.
Myśli zostały mi przerwane rozsunięciem się drzwi. Stanęła w nich bardzo niska szatynka.
-Można? -wskazała na przedział ,w którym aktualnie siedziałam- wszystkie kabiny są już zajęte spoconymi ,rozwydrzonymi nastolatkami.
-jasne. Szczerze mówiąc przyszłaś mi na zbawienie! -przyznałam i podrapałam się po ręce
-haha widzę,że będziemy-zniżyła głos, podnosząc olbrzymią walizkę. Co ona tam ma?!- się świetnie dogadywać- wsadziła torbę na półkę dokańczając już radośniej.
-Jestem Lola
-Izzy. Miło mi. A więc skąd przyjechałaś, bo nie wyglądasz na tutejszą? -zmarszczyłam nos i szeroko się uśmiechnęłam
-Racja- zaśmiałyśmy się obie- Pochodzę z Meksyku.
-Tak, masz tamtejszą urodę- stwierdziłam,przyglądając się dziewczynie- ale jedno mnie dręczy. Skąd wzięłaś się w pociągu z Australii?
-Przyjechałam tu do kuzyna,a jego ociec zapisał mnie na ten obóz. Głupio mi było odmówić
-mmm po twojej urodzie twierdzę ,że twój kuzyn to bóg!
-haha nie martw się. On jest gejem,ale przystojny też jest- puściła mi oczko
-Jestem mega ciekawa jak tam będzie i kto tam będzie!
Resztę drogi zarówno jak w pociągu jak i w samolocie spędziłyśmy na strefie pomiędzy snem,a rzeczywistością ,która co kilka minut przerywana ciekawostkami o nas samych. Zaś podróż w autobusie bardzo się różniła. Wstąpił w nas dziki duch przygody. Bez przerwy śpiewaliśmy jakieś mało znane piosenki obozowe.
-Hej, znasz je wszystkie?- zapytała mnie
-no mniej więcej. Miałam je wszystkie zdać na muzykę. Zawsze się byłam zburzona ,myśląc po chu..Lola otworzyła szerzej oczy i spojrzała w górę.Był to dla mnie wyraźny znak,że za mną stoi jeden z opiekunów.
Zapomniałam się i chciałam powiedzieć wulgaryzm. . Kurwa muszę sobie to chyba na czole wypisać, bo kary nie chcę dostać. Na tym obozie panują dość surowe zasad.Mimo,iż większość uczestników jest pełnoletnia to przeklinać nie wolno. Tak samo było z paleniem, piciem, wyzywaniem i biciem. Jak szkoła- nic nowego.-bo po co mam się tego uczyć,ale teraz śpiewać ze wszystkimi - zgrabnie wyminęłam kary.
-Szczęściara .Ja w ogóle nie mam takiej lekcji i muszę polegać na sobie.
-Przyniosę ci śpiewnik,jeśli chcesz- zaproponowałam ,a meksykanka pokiwała głową.
Wstałam z miękkiego siedzenia i pomaszerowałam przez wąski korytarzyk na przód. Nie było to daleko,bo siedziałyśmy może z cztery siedzenia od tamtego miejsca.
-um przepraszam- przeszkodziłam w rozmowie starszym o przynajmniej 10 lat kobietom.
-Słucham kochanie-jedna z kobiet odwróciła głowę i zapytała jak babcia wnuczkę.
-czy.. czy mogłabym śpiewnik?
-skarbie wszystkie śpiewniki mają tamci chłopcy- wypowiedziała,pokazując koniec pojazdu. Co tył autobusu?!!-krzyczałam w myślach . Powróciłam na swoje miejsce ,a Lola nadal nalegała mnie,abym tam poszła i pożyczyła jedną książeczkę.. Jenak ja nie umiałam się przełamać. Tył autobusu...- serio? To właśnie tam zawsze siedziały "popularne" dupki. Bezczelni, chamscy, niekulturalni. Tyle o ich. Widząc smutną minę koleżanki, wstałam na nią wzrokiem mówiącym "zamawiaj trumny" i jak najwolniejszym krokiem powlokłam się w ich stronę. Coraz bardziej zniechęcały mnie do tego krzyki i śmiechy przeplatane z głupimi docinkami.
-ulala jaka suczka- odezwał się pierwszy cwaniak ,po czym zmroziłam go wzrokiem ,na co wszyscy zareagowali napadem śmiechu/
-Przyszłam po śpiewnik. Użyczycie jeden mojej koleżance? -wydukałam szybko
-hmm zastanówmy się nie.. chociaż może coś z tego będę miał?- powiedział blondyn siedzący na przeciwko mnie-zapewne król całej bandy-w ogromnym rozkroku. Co oni z tym okrakiem mają?!
-oj będziesz miał, a raczej nie miał jednego śpiewnika- uśmiechnęłam się sztucznie
Wiedziałam już ,że się nie polubimy ,a z każdą minutą,z każdym jego czynem lub słowem przekonywał mnie o tym jeszcze bardziej.
-Wreszcie dojechaliśmy! -sapnął głośno mężczyzna siedzący nie daleko mnie.
Jak na rozkaz, wszyscy zaczęli wylewać się z autokaru . Zostaliśmy przydzieleni do grup,z następnie do namiotów. Na całe szczęście trafiłam z Lolą i jeszcze z innymi przemiłymi dziewczynami, miej więcej w moim wieku. Schronienie w trakcie trwania wyjazdu będę dzieliła z Meksykanką oraz nijaką Laurą, Elisabeth i jednym z opiekunów mojej grupy.Po przyniesieniu bagaży do namiotów , poszliśmy na olbrzymią,polową stołówkę. Posiłek był smaczny ,ale nie był to nic specjalnego. Miało się odbyć dzisiaj ognisko powitalno-zapoznawcze ,ale po ubłaganiu komendanta, poszliśmy wcześniej spać, no cóż podróż nie należała do najkrótszych.Zaraz po odgwizdaniu ciszy nocnej ,nasz namiot pogrążył się w cieszy, śnie.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Do postu 'Bohaterowie' dojdą dzisiaj nowe postacie!
Rozdział miał się pojawić w środę ,ale dopiero dziś znalazłam wystarczająco czasu na to.
Zapraszam do czytania oraz komentowania :))
I hope ,you like it! <3
Suzan
-Tak.. będę tęsknić Izabel! -krzyknęła mi do ucha
-auć...dobrze wiesz jak nie lubię pełnego imienia, zwykłe Izzy mamo. Nawet do mówienia krócej. zaśmiałam się nadal trzymając za bolące ucho.
-Och, ono dodaje ci powagi. My tu tak gadu gadu ,a tobie zaraz odjedzie pociąg! Baw się dobrze mała.
-Pa mamuś- dałam jej szybkiego całusa w policzek i już biegłam z plecakiem do zamykających się drzwi pojazdu.
Ah jak dobrze już siedzieć i patrzeć na ten chaos na korytarzu. Balsam dla oczu... żartuje. Przez niego nie umiem spać. Jestem zmuszona za nużyć się w moją głęboką ,nieokiełznaną wyobraźnię. Jestem ciekawa czy wzięłam wszystko i czy niczego mi tam nie zabraknie,bo kto wie co się przyda w głuszy. Kocham natur. Dzikie lasy, zarośnięte stawy. Chyba pominęłam kwestię dokąd zmierzam... więc tak jadę na kolonie. Nareszcie udało mi się namówić mamę na ten obóz "przetrwania". Dlaczego tak? Otóż ,tam nie ma prądu ,ciepłej wody , normalnych toalet, nawet śpimy w namiotach. Melanie za nic nie pozwalała mi tam jechać. Prosiłam ją...poprawka błagałam ją chyba z 2 lata, chociaż teraz i tak niechętnie się zgodziła,ale jednak!
Sądzi ,że będę mieć wszy lub złapię grzyba. No cóż bardzo możliwe,na to ,to już nic nie mogę poradzić.
Czeka mnie jeszcze długa droga,z tego pociągu przesiadam się do samolotu,a następnie do autobusu. w końcu to Madryt! I nie myślcie sobie ,że ten obóz będzie w centrum ,w jakimś parku. O nie! W sednie rzeczy może to stolica Hiszpanii i jest bardzo rozbudowana, ale jak każde miasto ,ma swoje zadupia, do których czasami nijak dojść, a ja właśnie tam jadę.
Myśli zostały mi przerwane rozsunięciem się drzwi. Stanęła w nich bardzo niska szatynka.
-Można? -wskazała na przedział ,w którym aktualnie siedziałam- wszystkie kabiny są już zajęte spoconymi ,rozwydrzonymi nastolatkami.
-jasne. Szczerze mówiąc przyszłaś mi na zbawienie! -przyznałam i podrapałam się po ręce
-haha widzę,że będziemy-zniżyła głos, podnosząc olbrzymią walizkę. Co ona tam ma?!- się świetnie dogadywać- wsadziła torbę na półkę dokańczając już radośniej.
-Jestem Lola
-Izzy. Miło mi. A więc skąd przyjechałaś, bo nie wyglądasz na tutejszą? -zmarszczyłam nos i szeroko się uśmiechnęłam
-Racja- zaśmiałyśmy się obie- Pochodzę z Meksyku.
-Tak, masz tamtejszą urodę- stwierdziłam,przyglądając się dziewczynie- ale jedno mnie dręczy. Skąd wzięłaś się w pociągu z Australii?
-Przyjechałam tu do kuzyna,a jego ociec zapisał mnie na ten obóz. Głupio mi było odmówić
-mmm po twojej urodzie twierdzę ,że twój kuzyn to bóg!
-haha nie martw się. On jest gejem,ale przystojny też jest- puściła mi oczko
-Jestem mega ciekawa jak tam będzie i kto tam będzie!
Resztę drogi zarówno jak w pociągu jak i w samolocie spędziłyśmy na strefie pomiędzy snem,a rzeczywistością ,która co kilka minut przerywana ciekawostkami o nas samych. Zaś podróż w autobusie bardzo się różniła. Wstąpił w nas dziki duch przygody. Bez przerwy śpiewaliśmy jakieś mało znane piosenki obozowe.
-Hej, znasz je wszystkie?- zapytała mnie
-no mniej więcej. Miałam je wszystkie zdać na muzykę. Zawsze się byłam zburzona ,myśląc po chu..Lola otworzyła szerzej oczy i spojrzała w górę.Był to dla mnie wyraźny znak,że za mną stoi jeden z opiekunów.
Zapomniałam się i chciałam powiedzieć wulgaryzm. . Kurwa muszę sobie to chyba na czole wypisać, bo kary nie chcę dostać. Na tym obozie panują dość surowe zasad.Mimo,iż większość uczestników jest pełnoletnia to przeklinać nie wolno. Tak samo było z paleniem, piciem, wyzywaniem i biciem. Jak szkoła- nic nowego.-bo po co mam się tego uczyć,ale teraz śpiewać ze wszystkimi - zgrabnie wyminęłam kary.
-Szczęściara .Ja w ogóle nie mam takiej lekcji i muszę polegać na sobie.
-Przyniosę ci śpiewnik,jeśli chcesz- zaproponowałam ,a meksykanka pokiwała głową.
Wstałam z miękkiego siedzenia i pomaszerowałam przez wąski korytarzyk na przód. Nie było to daleko,bo siedziałyśmy może z cztery siedzenia od tamtego miejsca.
-um przepraszam- przeszkodziłam w rozmowie starszym o przynajmniej 10 lat kobietom.
-Słucham kochanie-jedna z kobiet odwróciła głowę i zapytała jak babcia wnuczkę.
-czy.. czy mogłabym śpiewnik?
-skarbie wszystkie śpiewniki mają tamci chłopcy- wypowiedziała,pokazując koniec pojazdu. Co tył autobusu?!!-krzyczałam w myślach . Powróciłam na swoje miejsce ,a Lola nadal nalegała mnie,abym tam poszła i pożyczyła jedną książeczkę.. Jenak ja nie umiałam się przełamać. Tył autobusu...- serio? To właśnie tam zawsze siedziały "popularne" dupki. Bezczelni, chamscy, niekulturalni. Tyle o ich. Widząc smutną minę koleżanki, wstałam na nią wzrokiem mówiącym "zamawiaj trumny" i jak najwolniejszym krokiem powlokłam się w ich stronę. Coraz bardziej zniechęcały mnie do tego krzyki i śmiechy przeplatane z głupimi docinkami.
-ulala jaka suczka- odezwał się pierwszy cwaniak ,po czym zmroziłam go wzrokiem ,na co wszyscy zareagowali napadem śmiechu/
-Przyszłam po śpiewnik. Użyczycie jeden mojej koleżance? -wydukałam szybko
-hmm zastanówmy się nie.. chociaż może coś z tego będę miał?- powiedział blondyn siedzący na przeciwko mnie-zapewne król całej bandy-w ogromnym rozkroku. Co oni z tym okrakiem mają?!
-oj będziesz miał, a raczej nie miał jednego śpiewnika- uśmiechnęłam się sztucznie
Wiedziałam już ,że się nie polubimy ,a z każdą minutą,z każdym jego czynem lub słowem przekonywał mnie o tym jeszcze bardziej.
-Wreszcie dojechaliśmy! -sapnął głośno mężczyzna siedzący nie daleko mnie.
Jak na rozkaz, wszyscy zaczęli wylewać się z autokaru . Zostaliśmy przydzieleni do grup,z następnie do namiotów. Na całe szczęście trafiłam z Lolą i jeszcze z innymi przemiłymi dziewczynami, miej więcej w moim wieku. Schronienie w trakcie trwania wyjazdu będę dzieliła z Meksykanką oraz nijaką Laurą, Elisabeth i jednym z opiekunów mojej grupy.Po przyniesieniu bagaży do namiotów , poszliśmy na olbrzymią,polową stołówkę. Posiłek był smaczny ,ale nie był to nic specjalnego. Miało się odbyć dzisiaj ognisko powitalno-zapoznawcze ,ale po ubłaganiu komendanta, poszliśmy wcześniej spać, no cóż podróż nie należała do najkrótszych.Zaraz po odgwizdaniu ciszy nocnej ,nasz namiot pogrążył się w cieszy, śnie.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Do postu 'Bohaterowie' dojdą dzisiaj nowe postacie!
Rozdział miał się pojawić w środę ,ale dopiero dziś znalazłam wystarczająco czasu na to.
Zapraszam do czytania oraz komentowania :))
I hope ,you like it! <3
Suzan
poniedziałek, czerwca 9
Prolog
Kiedy ptak rusza w swoją drogę nie wie dokąd zmierza,nie musi mieć o tym pojęcia ,ponieważ jest wolny.
Ludzie tacy jak wy też nie muszą nic wiedzieć, nie muszą podejmować decyzji ,nie muszą jeść- są po prostu wolni. Tak bardzo chciałam zmienić perspektywę patrzenia na moją egzystencję. Chciałabym wyjść z siebie i stanąć obok,dlatego ..dlatego,że nie chcę popełnić więcej żadnego błędu- osoby trzecie, mogą doradzić ,ale to z ich punktu widzenia, to rozwiązanie najlepsze dla nich- nie znają nas wewnątrz. Nie chcę podjąć złego wybory,nie chcę ,aby wszytko się zawaliło.
Pomimo wszystkich niedogodności ,lubię swoje życie i nie pragnę być wolna ...to byłoby zbyt trudne,skomplikowane.
Moje życie można opisać w kilku słowach. Jest proste,dlatego posłużyłyby mi równie proste wyrazy. Dużo też nie ma się co rozpisywać. Moja egzystencja to jedna wielka monotonia. Nawet jeśli często wychodzę ,chociażby na te przereklamowane i pospolite dyskoteki w najlepszych miejscowych klubach-zawsze ,ale to zawsze kończy się tak samo..
Ale czy mi to aż tak przeszkadzało? Otóż nie. Teraz pewnie się ze mnie śmiejesz myśląc jak może mi się podobać nuda?. Bez owijania w bawełnę powiem tylko...
-Ej! Izzy! Kolacja czeka!- zawołała mnie mama
-Już idę!
...tylko tyle,że może i jestem nudna i kisze się w moim zwykłym życiu ,ale jak na razie mi niczego nie brakuje, a jedyną wolność ,jaką chcę posiadać już na zawsze to tą w sercu. Zdecydowanie nie uprzykrza życia. Jestem definitywnie przekonana,że nie potrzebuje się zakochiwać- zawsze robię to źle, w złych osobach..
Po prostu podejmuję złe decyzje i ponoszę tego konsekwencję...
~~~~
Oto prolog!
Nie jestem pewna czy dokładnie pasuje treścią do historii, jaką pragnę tu przedstawić ,no ale nic innego wymyślić nie umiałam ;)
Zapraszam do czytania i komentowania!
Pozdrawiam Suzan.
Ludzie tacy jak wy też nie muszą nic wiedzieć, nie muszą podejmować decyzji ,nie muszą jeść- są po prostu wolni. Tak bardzo chciałam zmienić perspektywę patrzenia na moją egzystencję. Chciałabym wyjść z siebie i stanąć obok,dlatego ..dlatego,że nie chcę popełnić więcej żadnego błędu- osoby trzecie, mogą doradzić ,ale to z ich punktu widzenia, to rozwiązanie najlepsze dla nich- nie znają nas wewnątrz. Nie chcę podjąć złego wybory,nie chcę ,aby wszytko się zawaliło.
Pomimo wszystkich niedogodności ,lubię swoje życie i nie pragnę być wolna ...to byłoby zbyt trudne,skomplikowane.
Moje życie można opisać w kilku słowach. Jest proste,dlatego posłużyłyby mi równie proste wyrazy. Dużo też nie ma się co rozpisywać. Moja egzystencja to jedna wielka monotonia. Nawet jeśli często wychodzę ,chociażby na te przereklamowane i pospolite dyskoteki w najlepszych miejscowych klubach-zawsze ,ale to zawsze kończy się tak samo..
Ale czy mi to aż tak przeszkadzało? Otóż nie. Teraz pewnie się ze mnie śmiejesz myśląc jak może mi się podobać nuda?. Bez owijania w bawełnę powiem tylko...
-Ej! Izzy! Kolacja czeka!- zawołała mnie mama
-Już idę!
...tylko tyle,że może i jestem nudna i kisze się w moim zwykłym życiu ,ale jak na razie mi niczego nie brakuje, a jedyną wolność ,jaką chcę posiadać już na zawsze to tą w sercu. Zdecydowanie nie uprzykrza życia. Jestem definitywnie przekonana,że nie potrzebuje się zakochiwać- zawsze robię to źle, w złych osobach..
Po prostu podejmuję złe decyzje i ponoszę tego konsekwencję...
~~~~
Oto prolog!
Nie jestem pewna czy dokładnie pasuje treścią do historii, jaką pragnę tu przedstawić ,no ale nic innego wymyślić nie umiałam ;)
Zapraszam do czytania i komentowania!
Pozdrawiam Suzan.
sobota, czerwca 7
Bohaterowie
![]() |
Izzy Kannt- lekko pyskata,miła 18-latka, posiada bardzo dziwne nawyki. Boi się ciemności.Ma bardzo wyluzowaną mamę Melanie.Iz jest wolną ,cieszącą się z życia nastolatką. Kocha naturę. |
![]() |
Ashton Irwin - Lat 20. Radosny,zarozumiały, słodki chłopak. Jego przyjacielem jest Calum. Z jednej strony romantyk i dobry kolega,z drugiej zadufany w sobie idiota. |
![]() |
Luke Hemmings- Tajemniczy i przyjazny dla wszystkich 18-latek. Głównie spotykany w metrze,zawsze w tym samym miejscu.Ma meksykańskie korzenie ,lecz w ogóle nie widać tego po jego urodzie. |
![]() |
Lola Nim |
![]() |
Laura Monphy |
![]() |
Melanie Kannt- beztroska i na luzie mama Izabel |
![]() |
Elizabeth Lormance |
Oto bohaterowie mojego opowiadania!
Przepraszam za wszystkie błędy.
Przepraszam za wszystkie błędy.
Postacie będą dochodziły wraz z rozwojem akcji.
Przypominam ,że te opowiadanie to fanfiction i nie wszystko jest zgodnie z rzeczywistością,a w tej histori chłopcy nie są zespołem i nie są sławni ;)
Subskrybuj:
Posty (Atom)